Pomagamy rodzinom poszkodowanym po wybuchu butli z gazem w jednym z domów
Jak podawała PAP, w czwartek 10 czerwca do wybuchu butli z gazem doszło w budynku jednorodzinnym przy ulicy Wodnej 3. Na miejscu pracowało kilkanaście zastępów straży pożarnej. Dwie osoby, wydobyte przez strażaków, były w stanie ciężkim. Pogotowie zabrało je do szpitali w Chełmży i Poznaniu.
"Nadal nie wiemy, jak zakończy się leczenie tych osób. Kobieta znajduje się w szpitalu w Chełmży. Jej stan określany jest dokładnie tak samo, jak tydzień temu, jako ciężki, ale stabilny. Nie mam informacji o stanie jej syna, który w ciężkim stanie trafił do specjalistycznego szpitala leczącego oparzenia w Poznaniu" - powiedział PAP burmistrz Chełmży Czerwiński.
Miasto cały czas pomaga pozostałym trzem rodzinom, które ucierpiały w wyniku zawalenia się stuletniego budynku.
"Osoby te mieszkają w hotelach. Dziś nastąpiło przyznanie pierwszego mieszkania komunalnego. Mam nadzieję, że tak samo będzie za chwilę z drugą rodziną. Te osoby mają priorytet w zakresie gospodarowania zasobami mieszkaniowymi, które są w gestii gminy" - wskazał burmistrz Czerwiński.
Wicemarszałek województwa Zbigniew Sosnowski w piątek tydzień temu powiedział, że burmistrz miasta może liczyć na wsparcie, a władze województwa zaproponowały dwie możliwości pomocy poszkodowanym rodzinom. Jedna to zamieszkanie przez nie w ośrodku w Przysieku, a druga dotyczy udostępnienia poszkodowanym trzech domków holenderskich w Chełmży, które miałyby tam zostać przywiezione.
Burmistrz przekazał tę propozycję poszkodowanym rodzinom, ale te nie zdecydowały się opuścić Chełmży, gdyż "chcą pilnować dobytku", który w jakiejś mierze pozostał w zawalonym budynku.
Paulina Wawrowska, mieszkanka zawalonego budynku mówiła PAP dzień po katastrofie, że spotkała ją największa tragedia w życiu, a los zabrał jej rodzinie nowe życie, które próbowali ułożyć w ostatnich latach, po wiadomości o chorobie męża.
"Był wybuch i huk. Wszędzie zrobiło się ciemno. Próbowałam ratować męża, który ma białaczkę. Najważniejsze, że się udało i żyjemy. Dzięki Bogu nie było dzieci. Nietrzeźwy mężczyzna próbował, chyba, podłączyć butlę z gazem. Tak to wyglądało... A potem nastąpił wybuch. Wszystko, co było u góry, spadło nam na głowy. My byliśmy w środku budynku" - wskazała Paulina Wawrowska.
Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu przekazał PAP, że będzie mógł szczegółowo wypowiedzieć się na temat dotychczasowych działań śledczych w piątek około południa. (PAP)
autor: Tomasz Więcławski
twi/ apiech/